Kiedy jem śniadanie, czuję lekki strach przed wejściem na arenę. Oczywiście nie poddam się i będę walczyć do końca. Przełykam ślinę i wychodzę na balkon, spoglądam na opiekunkę, która mnie mocno przytula.
- Wygraj to, Glimmer. Ja wiem, że nie rozmawiałyśmy zbyt dużo i nie jesteśmy do siebie przywiązane, ale... - w jej oczach pojawiają się łzy. Przez chwilę tak stoimy, po czym zwracam się do Cashmere. Kobieta życzy mi powodzenia i ogląda zachmurzone niebo. Po chwili dołącza do mnie ekipa przygotowawcza. Wszyscy mają kosmetyczki i spoglądają na mnie z troską. Pozwalam im się lekko pomalować, tak na pożegnanie. Kiedy oglądam się w lusterku, widzę, że wyglądam bardzo ładnie, jednakże muszę wyglądać groźnie. Związuje włosy w dwa kucyki i wchodzę do poduszkowca. Zasiadam na fotelu obok mojej sojuszniczki z Czwartego Dystryktu. Zauważam, że porozstawiano nas losowo, nie w kolejności dystryktów. Po chwili ruszamy w górę, wiatr wieje mi w twarz, niedługo stoczymy walkę na śmierć i życie. Przypominam sobie taktykę, którą uzgodniłam z sojusznikami. Mam zabijać uciekających i zabierających jakieś plecaki. Czyli trochę tego będzie. Na rozpoczęciu Igrzysk zawsze odbywa się Rzeź przy Rogu Obfitości. Każdy chce zabrać to co potrzebne i wtedy dochodzi do pojedynków. Podchodzi do mnie kobieta ubrana w biały kombinezon. Wbija mi w rękę strzykawkę, nawet nie mrugnę, nie boli. O wiele większe zamieszanie robi trybut z Ósmego Dystryktu.
- Co to jest?! Nie pozwólcie tego sobie wbić! Oni chcą mieć was pod kontrolą!
Parskam śmiechem. Przecież będziemy na arenie, muszą wiedzieć, gdzie przebywamy.
- Spokojnie, Carl - uspokaja go popleczniczka Kapitolu. Czuję, że pojazd uderza w ziemię, jesteśmy na miejscu. Wchodzę do oświetlonego pomieszczenia, gdzie czeka na mnie stylista. Szybko wkłada mi na palec pierścionek informując, że jest on od Cashmere.
- Kliknij na brylant, a zobaczysz truciznę. Obchodź się z tym ostrożnie - dodaje. Nagle do pomieszczenia wpadają Strażnicy Pokoju.
- Po badaniach zauważyliśmy, że ów pamiątka ma jad z trucizną. Nie można wnosić własnych broni na arenę, każdy zaczyna z pustą kartą. Nie możemy udowodnić, że trybutka o tym wiedziała, więc jest wolna, ale pierścień zabieramy. - i zabierają błyskotkę. Kiedy wychodzą razem z stylistą wybucham śmiechem.
- Załóż to - Podaje mi ubrania kiedy się uspokajamy. Odwraca się, a ja zakładam na siebie musztardową koszulkę, kurtkę i spodnie. Dobrze dobrane kolory, zapewne nie będę rzucać się w oczy.
- Spodziewaj się zimnych nocy, czasami może być gorąco. Arena raczej nie będzie nadzwyczajna, zobaczymy - wzrusza ramionami i wprowadza mnie do tuby. Przedtem oboje się przytulamy, nadal go nie lubię, ale zawsze jakoś się ociepliły nasze relacje. Przez chwilę otacza mnie ciemność, potem znajduje się na arenie.
- Panie i Panowie, Siedemdziesiąte Czwarte Igrzyska Głodowe uważam za otwarte! - w moich uszach dudni głos Caesara Flickermana. Rozpoczyna się odliczanie, zaczynam oglądać otaczający nas krajobraz. Jest raczej zwykły. Widzę las z jednym jeziorem. Ciekawe jakiej jest rozmiarów i, czy w głębi znajduje się coś innego. Na samym środku zielonej trawy leży złoty, lśniący Róg Obfitości. W środku są najpotrzebniejsze rzeczy zaś najdalej, przy podestach najgorsze.
Pięćdziesiąt, czterdzieści dziewięć.
Stoję obok Rue i dziewczyny z Trzeciego Dystryktu. Obie wyglądają na wystraszone.
Czterdzieści osiem, czterdzieści siedem.
Marvel jest niedaleko mnie, Clove po drugiej stronie, a Cato blisko trybuta z Ósemki.
Czterdzieści sześć, czterdzieści pięć, czterdzieści cztery, czterdzieści trzy, czterdzieści dwa, czterdzieści jeden, czterdzieści.
Widzę srebrny łuk i kołczan ze strzałami. Już wiem, co będzie moją bronią, mam nadzieje, że ktoś będzie tak głupi i będzie próbował mi go zabrać. Wtedy padnie na ziemię z nożem wbitym w ciało.
Dwadzieścia, dziewiętnaście, osiemnaście.
Niedługo zacznie się masowy mord. Poleje się krew. Szykuję się do biegu, czuję chęć mordu, domyślam się, że widać to w moich oczach.
Dziesięć, dziewięć, osiem, siedem, sześć, pięć.
Chyba wszyscy są gotowi.
Cztery, trzy, dwa, jeden!
Słychać huk obwieszczający początek, zeskakuje z tarczy. Biegnę, ile sił w nogach, docieram do Rogu jako jedna z pierwszych, chwytam łuk i kołczan do, którego pakuje kilkanaście strzał.
Rozglądam się dookoła. Dziewczyna z Szóstki chwyta plecak i już zaczyna uciekać, gdy rzucam się na nią. Ta pod wpływem impulsu ciągnie mnie za włosy i uderzam głową w metalową skrzynię. Jestem tak wkurzona, że biorę pierwszy lepszy miecz i wbijam go w serce trybutki. Charakterystyczny kucyk opada na jej zakrwawioną twarz. Czuję przypływ energii, napinam strzałę na cięciwę i strzelam w głowę dziewczyny z Dziesiątego Dystryktu. Szyderczy uśmiech maluje się na mojej twarzy. Oglądam uważnie otoczenie. Sojuszniczka z Czwórki dźga jakiegoś trybuta, Cato pokazuje nam drogę do lasu i kogoś dobija, jego twarz jest cała we krwi. Clove rzuca nożami w Dziewiątkę i Dwunastkę, Katniss się osłania. Marvel przebija włóczniami kogo popadnie. Ale... Logan upada pod moje nogi. Słyszymy wystrzały armatnie obwieszczające śmierć trybutów. Łącznie liczę jedenastu, żeby została nas połowa trzeba zabić jeszcze jednego.
- Ktoś widział, kto go zabił? - pytam sojuszników kopiąc Logana w brzuch. Na ustach Cato pojawia się uśmiech i już wiem. To blondyn z Drugiego Dystryktu go zabił.
- Schował się między skrzyniami i oglądał rzeź. Niepotrzebny nam taki sojusznik. - tłumaczy się.
- I prawidłowo! Czasami miałam ochotę zadźgać go przed wjazdem na arenę! - syczy Emma.
- Skończcie! - Clove wygląda na zdenerwowaną. - Głupia, musiała się ochronić plecakiem!
Uspokajamy ją i zbieramy najpotrzebniejsze rzeczy. W końcu jesteśmy wyposażeni i powoli ruszamy w głąb lasu.
- Widzieliście minę Logana, gdy wbiłem mu miecz w szyje? - śmieje się Caton przytulając Clove. Dziewczyna lekko się uśmiecha, jednakże szybko wyplątuje się z jego uścisków i szepcze mu coś do ucha. Mam wrażenie, że mnie nie lubi. Wzruszam ramionami i przyśpieszam.
- Jeśli chcecie jeszcze dzisiaj kogoś zabić to idźcie szybciej! - wydzieram się na całą arenę. Słyszę, jak moi sojusznicy zaczynają biec i dorównują. W oddali widzę coś ciemnego, malującego swoją rękę.
- Patrzcie! - krzyczę wskazując w tamtą stronę. Przyśpieszam, trybut chyba to zauważa. Kiedy jestem wystarczająco blisko dostrzegam Kochasia.
- Ojoj. Cato, mogę go zabić? - sama nie wiem czemu go o to pytam. Przecież mogę robić co chcę! Wyciągam nóż i już mam zamiar go zabić, gdy ktoś mnie odpycha.
- Powiedziałem, NIE! - ryczy blondyn, po czym zwraca się do Dwunastki. - Jeśli pomożesz nam wytropić Katniss puścimy cię wolno. - Chłopak przez chwilę się zastanawia. Spogląda na mnie, Marvela, Emmę, Clove i potem na przywódcę.
- Okej. Niedaleko widziałem jej sidła - kiwa głową. Wstaję, wyciągam liście z włosów i rzucam krótkie, pełne gniewu spojrzenie na Catona. On chyba to zauważa, bo również tak robi. Od tego czasu nie włączam się w rozmowę tylko idę z tyłu. W końcu się ściemnia, Emma idzie pozbierać drewna na opał, a ja z resztą szukamy potencjalnych ofiar. Po chwili zaczyna grać hymn Panem. Dziewczyna z Trójki, ta co rozcięła sobie wargę. Logan z Czwórki. Chłopak z Piątki... Trybuci z Szóstego, Siódmego. Chłopak z Ósemki. Dwójka z Dziewiątki. Dziewczyna z Dziesiątego Dystryktu. W końcu trochę dalej dostrzegam ognisko i postać ogrzewającą się. Parskam śmiechem. Co za kretyn?! Powoli się tam zbliżamy, idę jako pierwsza i... wyskakujemy z krzaków. Z ust trybutki wyrywa się przeciągły krzyk, który natychmiast ustaje. Marvel zatyka jej usta.
- Siedź cicho to będzie mniej bolało! - syczy jej do ucha. - Ładna jesteś, ale... na arenie to się nie liczy.
Cato przekazuje mi miecz w geście tego, żebym ja ją zabiła. Przyjmuje to jako przeprosiny. Spoglądam na niego z błyskiem w oczach, sojusznik z mojego dystryktu się oddala.
- Ktoś widział, kto go zabił? - pytam sojuszników kopiąc Logana w brzuch. Na ustach Cato pojawia się uśmiech i już wiem. To blondyn z Drugiego Dystryktu go zabił.
- Schował się między skrzyniami i oglądał rzeź. Niepotrzebny nam taki sojusznik. - tłumaczy się.
- I prawidłowo! Czasami miałam ochotę zadźgać go przed wjazdem na arenę! - syczy Emma.
- Skończcie! - Clove wygląda na zdenerwowaną. - Głupia, musiała się ochronić plecakiem!
Uspokajamy ją i zbieramy najpotrzebniejsze rzeczy. W końcu jesteśmy wyposażeni i powoli ruszamy w głąb lasu.
- Widzieliście minę Logana, gdy wbiłem mu miecz w szyje? - śmieje się Caton przytulając Clove. Dziewczyna lekko się uśmiecha, jednakże szybko wyplątuje się z jego uścisków i szepcze mu coś do ucha. Mam wrażenie, że mnie nie lubi. Wzruszam ramionami i przyśpieszam.
- Jeśli chcecie jeszcze dzisiaj kogoś zabić to idźcie szybciej! - wydzieram się na całą arenę. Słyszę, jak moi sojusznicy zaczynają biec i dorównują. W oddali widzę coś ciemnego, malującego swoją rękę.
- Patrzcie! - krzyczę wskazując w tamtą stronę. Przyśpieszam, trybut chyba to zauważa. Kiedy jestem wystarczająco blisko dostrzegam Kochasia.
- Ojoj. Cato, mogę go zabić? - sama nie wiem czemu go o to pytam. Przecież mogę robić co chcę! Wyciągam nóż i już mam zamiar go zabić, gdy ktoś mnie odpycha.
- Powiedziałem, NIE! - ryczy blondyn, po czym zwraca się do Dwunastki. - Jeśli pomożesz nam wytropić Katniss puścimy cię wolno. - Chłopak przez chwilę się zastanawia. Spogląda na mnie, Marvela, Emmę, Clove i potem na przywódcę.
- Okej. Niedaleko widziałem jej sidła - kiwa głową. Wstaję, wyciągam liście z włosów i rzucam krótkie, pełne gniewu spojrzenie na Catona. On chyba to zauważa, bo również tak robi. Od tego czasu nie włączam się w rozmowę tylko idę z tyłu. W końcu się ściemnia, Emma idzie pozbierać drewna na opał, a ja z resztą szukamy potencjalnych ofiar. Po chwili zaczyna grać hymn Panem. Dziewczyna z Trójki, ta co rozcięła sobie wargę. Logan z Czwórki. Chłopak z Piątki... Trybuci z Szóstego, Siódmego. Chłopak z Ósemki. Dwójka z Dziewiątki. Dziewczyna z Dziesiątego Dystryktu. W końcu trochę dalej dostrzegam ognisko i postać ogrzewającą się. Parskam śmiechem. Co za kretyn?! Powoli się tam zbliżamy, idę jako pierwsza i... wyskakujemy z krzaków. Z ust trybutki wyrywa się przeciągły krzyk, który natychmiast ustaje. Marvel zatyka jej usta.
- Siedź cicho to będzie mniej bolało! - syczy jej do ucha. - Ładna jesteś, ale... na arenie to się nie liczy.
Cato przekazuje mi miecz w geście tego, żebym ja ją zabiła. Przyjmuje to jako przeprosiny. Spoglądam na niego z błyskiem w oczach, sojusznik z mojego dystryktu się oddala.
- M-mogę być w-waszą sojuszniczką. Pomogę wam zabić resztę trybutów! - błaga o litość.
- Nie pamiętam, jak się nazywasz... - szepczę i ona nie pozwala mi dokończyć.
- Jessika - odpowiada. Przewracam oczami i wbijam ostrze w jej gardło. Słychać huk armatni, dziewczyna upada na ziemię. Po chwili wraca Emma, uśmiecha się na widok martwego ciała Ósemki.
- To ona rozpaliła to ognisko?
- Tak - wzruszam ramionami i oddaje broń blondynowi. Dopiero teraz zauważam liczne rany na twarzy Peety, nogę ma owiniętą, kuleje.
- Kochaś, rozejrzyj się w terenie - proponuje przywódca, a Dwunastka posłusznie wykonuje to polecenie. Gdy znika nam z oczu, zaczynam mówić półgłosem.
- Dlaczego po prostu go nie zabijemy? Nie jest nam potrzebny. Przecież kuleje.
- Niech się z nami włóczy. Dobrze sobie radzi z nożem, może obcinać gałęzie i takie tam - syczy Cato.
- Igrająca z ogniem... - prycham. - Obiecaj, że kiedy ją odnajdziemy, od razu go zamordujemy.
- Obiecuje - uśmiecha się blondyn.
- Cicho, idzie! - Marvel szepcze nam wszystkim do uszu.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Nowy rozdział! Jutro dokończę drugi dzień Igrzysk, w którym umarła Ósemka. Dobrze opisałem
Nowy rozdział! Jutro dokończę drugi dzień Igrzysk, w którym umarła Ósemka. Dobrze opisałem
Rzeź przy Rogu Obfitości? Mam nadzieje, że się podoba!
W końcu arena ! Nie mogę się już doczekać śmierci Glimmer :P Pisz szybko następny rozdział ;D Weny ! Pozdrawiam !
OdpowiedzUsuńDzięki! :D
UsuńBył komentarz i go nie ma - magia!
OdpowiedzUsuńTeraz będzie krótko ;^;
Rozdział super, bardzo mi się podoba. Chcę następny!
Kochaś taki dziwny HSHSHS
Weny i pozdrawiam
Nieoficjalna :3
Dzięki! :D
UsuńTo przerażenie Ósemki na widok strzykawki...
OdpowiedzUsuńAle szkoda, że Logan tak szybko zginął. Rozumiem, że był słaby, ale.. ja lubię słabych. xD
Rzeź myślę, że dobrze opisana... Clove tak nie przepada za Glimmer jak ja.
Eee... podobała mi się też reakcja "perfekcyjnej" na widok Peety. Tak od razu się chciała rzucić i Cato ją zatrzymał. Dobre.
Lecę czytać drugiego bloga. >.>
Pozdrawiam i weny. xx
Dzięki! :D
Usuń:( Strzykawka ble :p, rozdział bardzo fajny no, ale nie mogę się doczekać kiedy ona zginie !!! Umrzyj G ! Umrze na śmierć !-bua ha ha ha ha ha >:D- Kolejny dziwny kom :3. Nowy rozdział miał być jutro i co ? Ja czekam na nowy !
OdpowiedzUsuńPs u mnie nowy :D
Dzięki :'3
UsuńAaa utożsamiaam się z Clove jeśli ona nie lubi Glimmer :D
OdpowiedzUsuńA czy ja czytałam, że Cato objał Clove aaa jajajaj
Pozdobało mi się :D
Czekam na kolejny !
Paulla K
Dzięki :'3
Usuń